Twój idol?
Bez wątpienia
Dale DeGroff. Człowiek,
który przywracając w latach '80 klasyczne, mocno zapomniane
cocktaile dostosował je do współczesnych podniebień, pociągnął
za sobą dużą grupę ludzi i mimo swojego wieku nadal udziela się
w branży ucząc, podpowiadając i przede wszystkim: dobrze się przy
tym bawiąc.
CV gastronomiczne W. Pietranika:
Zaczęło się od wysokiego bezrobocia
w 2005 roku. Długo nie potrafiłem znaleźć jakiejkolwiek pracy,
która pomogłaby mi w utrzymaniu się na studiach, aż w końcu
trafiłem na ogłoszenie o naborze personelu do właśnie
otwierającego się dużego klubu muzycznego. Podchodziłem do tego
bardzo sceptycznie i początkowo jako totalny „
świeżak” nie
lubiłem tej pracy. Z czasem przywykłem i zacząłem uczyć się od
kolegów z większym stażem. To były trzy lata w
„Spiżu”(Katowice), do
dziś traktowane przeze mnie jako „unitarka”. Tak naprawdę
wszystko zaczęło się w nieistniejącej już „
Enigmie”. Tam,
pracując z ludźmi traktującymi barmaństwo jako zawód, a nie
pracę tymczasową zorientowałem się, że może to być dobry
sposób na życie. Pół roku pracy z nimi dało mi więcej niż trzy
lata w poprzedniej pracy. Następny ważny krok to przeniesienie się
do starego, kultowego „
2B3” - trzy lata pracy od szeregowego
barmana, przez szefa baru po menedżera lokalu. To był świetny
czas, rewelacyjni ludzie i mnóstwo rozwojowej pracy. Po 2B3 długo
tułałem się po różnych lokalach, hotelach, restauracjach
szukając miejsca dla siebie. Z każdego miejsca wynosi się nowe
doświadczenia i wiedzę. W końcu trafiłem do
„Czeskiego filmu”
w Tychach, gdzie dostałem wolną rękę w działaniach: nabrałem
takiego przyspieszenia, jakiego nigdy nie miałem. Od niedawna
jeszcze pojawiam się jeszcze w ciekawym miejscu, czyli w
„Gruzie”
na tej spokojniejszej części Mariackiej.
Czy spotkałeś się w swojej
karierze barmańskiej z właścicielami lokalu, którzy choć trochę znają na prowadzeniu lokalu gastronomicznego z Cocktailami?
Przeważnie trafia się na ludzi,
którzy znają się na... prowadzeniu biznesu. To nie utrudnia pracy,
ale bardzo ogranicza rozwój. Bar to specyficzny biznes, wymagający
mnóstwa zaangażowania i wyrzeczeń ze strony pracowników i
właściciela. Ten, kto zakłada że to bardzo dochodowy biznes jest
w błędzie, chyba, że skupia się na prostym serwowaniu wódki i
piwa w niskiej cenie, masowo – tylko tam, tak naprawdę dobry
barman jest zbędny. Prowadzenie czegoś na lepszym poziomie wymaga
dobrych, ambitnych pracowników, mnóstwa często niezrozumiałych
(dla ludzi spoza gastro) inwestycji i czasu. Pracowałem dla szefów,
którzy mieli dużą wiedzę gastronomiczną i w znacznym stopniu
ułatwia to rozmowę z nimi np. na temat sprzętu lub towaru
potrzebnego do pracy. Ale często też mocno blokuje to ludzi
chcących się rozwijać, bo tacy szefowie mają przeważnie własną,
sztywną wizję lokalu i jego oferty. Dla mnie idealnym rozwiązaniem
jest
szef: dobry biznesmen z dystansem do branży, zostawiający
wolną rękę i co ważne, odpowiedzialność za lokal pracownikom,
interweniujący jedynie w sprawach finansowych.
Czy mimo kryzysu oraz w dobie
Internetu ludzie nadal chodzą do lokali i chcą być uświadamiani
co do kultury spożywania napojów alkoholowych – cocktails?
Tak naprawdę nigdy nie odczułem
skutków kryzysu w naszej branży. Pod względem ilości ludzi w
lokalach niewiele się zmieniło, cały czas otwierają się nowe
miejsca i jakoś działają. Internet natomiast to ciężki temat.
Bez niego niewiele da się na rynku zdziałać, jeśli chce się
prowadzić modne, dochodowe miejsce. Na gości znowu ma zupełnie
inne działanie: pozwala im się swobodnie wypowiadać na temat
jakości naszej pracy, muzyki w lokalach itp. Jeżeli chodzi o
zdobywanie wiedzy typu: „co pić, jak pić, kiedy pić”...to jest
dramat. Zalew informacji powoduje brak umiejętności wyławiania
tych wartościowych i skutkuje dużą grupą ludzi przekonanych o
swoich racjach, opierających swoją wiedzę na pierwszym wyniku
wyszukiwania w Google. Co gorsze, bardzo ciężko do takich gości
dotrzeć, bo niestety zawód barmana jest nadal traktowany jako ten
gorszej kategorii, nie wymagający uczenia się. Z drugiej strony
jest grupa, która woli świat poza monitorem i woli usiąść i
porozmawiać na temat tego, co im przygotowujesz. Na szczęście.
'zaskocz nas' – wieczorną porą,
gdy masz czas za barem jaki polecasz cocktail swoim gościom?
Przede wszystkim dobrany pod
konkretnego gościa: po chwili rozmowy wiadomo jaki ma być smak,
jakich nut smakowych unikać jaka baza alkoholowa i co też istotne
jaki portfel ma gość. Jeden wybierze Daiquiri, inny Old fashioned,
a kolejny Espresso Martini. Staram się unikać koktajli autorskich,
raczej korzystać ze sprawdzonych receptur. A jeśli miałbym coś
polecić na teraz (jesień) to zdecydowanie będzie to Honey Bee. Z
ciekawostek natomiast Hulla Balloo – czyli kompozycję z Monkey
Shoulder, soku z limonki i puree bananowo cynamonowego.
Ulubiony typ gościa?
Taki, który wybiera świadomie, nie
oglądając się na modę i stereotypy. Wiedzący co lubi, znający
podstawowe cocktaile i ich smak. Z takimi gośćmi czas w pracy
płynie przyjemnie i sensownie, można porozmawiać, dobrze się
bawić i zapewnić dobrą zabawę innym.
Na jakim poziomie stoi śląska
miksologia?
Pytanie zdecydowanie nie powinno być
skierowane do mnie, a do ludzi bardziej zajętych obserwowaniem tego
co się dzieje w tematach miksologii na Śląsku. Moja odpowiedź
brzmi: nie umiem określić, nie mam punktu odniesienia. Wiem, że
jest spora grupa kreatywnych, ambitnych, biorących udział w
konkursach barmanów, natomiast nie mnie ich oceniać. Moim zdaniem
barman może uznać swój poziom za całkiem przyzwoity, kiedy
kolejny wychodzący z lokalu gość zadaje pytanie: „kiedy znowu
będę mógł się u ciebie napić?”
Wyjaśnij proszę, na czym polega
ekskluzywny lokal? Chodzi o wystrój czy o ludzi?
Ekskluzywny lokal moim zdaniem, to
lokal przeznaczony dla ludzi z konkretnymi oczekiwaniami: odpowiedni
asortyment, za barem człowiek który wie co ma za plecami i jak to
podać, nienachalna, miła atmosfera, brak tłoku. Nie wystrój i nie
ceny tak naprawdę o tym decydują, ale mają duże znaczenie. To
raczej miejsca, do których miłośnik piwa za 3,5 zł nie wejdzie,
bo będzie najzwyczajniej w świecie czuł, że tam nie pasuje. Co do
serwowania cocktaili: warto je proponować i podawać wszystkim,
jeżeli tylko mają na to ochotę. Można przeprowadzić miłośnika
piwa przez świat cocktaili i może on w nim zostać. Będzie pił
mniej, ale smaczniej, lepiej. Sam często wybieram w lokalu piwo, bo
je po prostu lubię, ale jak mam smaki na cocktail to zamówię
cocktail :) Wszystko zależy od tego na co ludzie mają aktualnie
ochotę i czy stać ich na coś więcej. Nie można narzucać picia
drinków na siłę, ale warto zachęcać ludzi by odważyli się
spróbować czegoś innego, wskoczyli na inną jakość.
Czy ulica Mariacka zabija pobliską
gastronomię, w kontekście innych lokali na mapie Katowic?
Od pojawienia się „Maryny” dużo
się zmieniło, ale nie nazwałbym tego zabijaniem pobliskiej
gastronomii. Mariacka przez kilka lat istnienia stała się ulicą
popularną, bo skupia wiele miejsc o różnym poziomie. Przyciąga
niestety do siebie sporą grupę poszukiwaczy mocnych wrażeń,
skupiających się nie na napiciu się czegoś dobrego i miłym
spędzeniem czasu, a tylko nawaleniu się do półprzytomności i
wywrzaskiwaniu swoich poglądów nt. sportu, polityki lub matek
współpijących. Nie lubię tej ulicy, fatalnie się tam czuję w
weekendy. Są miejsca, które odwiedzam z przyjemnością jak np.
Magazyn, ale poza imprezowymi godzinami szczytu. Inne lokale na mapie
Katowic na pewno odczuwają brak w postaci ilości gości, ale
pracując lub po prostu będąc w nich da się zauważyć lepiej
gościa poszukującego jakości i odpoczynku, a niekoniecznie
urwanego filmu i brudnych butów.
Czy barmanom posiadającym rodzinę
(żona, dzieci) przeszkadza rozwój w karierze miksologicznej, oraz
stałej pracy za barem?
Posiadając żonę i dzieci mogę
stwierdzić, że moja praca pochłania za wiele czasu, który
powinienem poświęcić rodzinie. I myślę, że gdyby nie stała
praca nad wypracowywaniem jakiegoś kompromisu między robieniem tego
co kocham a spędzaniem czasu z tymi, których kocham to byłoby
ciężko. Mam bardzo wyrozumiałą żonę, która musi niestety pewne
rzeczy odpuścić, ja sam też często odpuszczam sprawy, które
pomogłyby mi się bardziej rozwijać. Nie można mieć wszystkiego,
ale warto próbować mieć jak najwięcej z życia.
fot. by W.P.(FB source)